Usłyszałam dziś w wiadomościach,
że jakaś kobieta w Zatorze dostała odszkodowanie, bo dinozaury za głośno ryczą.
Śpieszę z wyjaśnieniem, bo poprzednie zdanie może brzmieć dość abstrakcyjnie.
Zator leży w Małopolsce, a zasłynął z parków rozrywki – Dinozatorlandii, Energylandii, jakichś tam jeszcze parków owadów, mikołajów, bajek i
innych dupereli. Wcześniej o Zatorze słyszeli najwyżej radykalni fani Bożego Narodzenia, bo to stamtąd są podobno najlepsze karpie w tej części galaktyki.
Reszta przelatywała przez tę małą miejscowość pędząc do Oświecimia, który z rozrywką
średnio się kojarzy.
Razem z parkami pojawili się
turyści, miejsca na przyłożenie główki do podusi i takie, w których można
napełnić brzuszek. Ludzie zaczęli zarabiać, znaleźli robotę, bo ktoś te
wszystkie kina „HD w 25D” musi obsługiwać. I co? I źle.
Rycz, mały rycz
Samochody jeżdżą i kopcą, ludzie
łażą i zadeptują, a może nawet pieniędzmi szastają! To się nie godzi. A gdyby
tego było mało, to ruchome, interaktywne dinozaury ryczą. Za głośno. Przynajmniej dla Pani Danuty,
która mieszka obok Dinozatorlandii. Kilka dni temu sąd przyznał jej rację, więc jeśli ile zarząd spółki
się nie odwoła od wyroku, to 15 tysięcy złotych ułatwi egzystencję
sąsiadującej z dinozaurami oskarżycielce. Swój spokój wyceniała jednak na trochę
więcej. Za 50 tysięcy miała prehistoryczne stworzenia pokochać miłością
szczerą.
Takich historii są setki. Ludzie
kupili tanie działki przy lotnisku w Balicach, a teraz łażą po sądach, bo… latają samoloty. Wyobrażacie to sobie? Na lotnisko latają.
Chamy jedne! Fajnie było też kupić apartament naprzeciwko Stoczni Gdańskiej,
żeby zapuszczać żurawia na żurawie, ale stocznia natychmiast musi przestać się
tłuc, bo miało być tylko patrzenie – bez słuchania.
A sąsiedzi niechaj
walą, walą, walą do drzwi
Idźmy dalej. Próbowaliście kiedyś
zrobić imprezę w bloku? Jeśli zaraz po dziesiątej nie otworzyliście drzwi striptizerom
w policyjnych mundurach, którzy jednak okazali się być prawdziwymi
funkcjonariuszami, to natychmiast kupcie jakieś ciasto i zanieście sąsiadom.
Mieszkają obok Was żywe diamenty, współczesne skarby i nic tylko ich po uszach całować.
Większość jednak będzie łomotać w rury, jakby to miało coś pomóc, wydzwaniać
wszystkie możliwe służby i łypać złowieszczo, gdy tylko spotkacie się w windzie.
Ja wszystko wiem, na drugim piętrze
mieszka małżeństwo z małym dzieckiem, a na czwartym schorowany dziadek. Drzwi
obok student, ale z tych, co wolą pokój cichej pracy niż światła wielkiego
miasta. Mają prawo do spokoju. Szkoda, że Ty dwa razy w roku nie mógłbyś mieć
prawa do imprezy. Pamiętam czasy, gdy w domach balowali nasi rodzice. Pamiętam
też, jak sąsiedzi o czwartej rano bawili się w czterech pancernych na
skórzanych taboretach - pamiętacie je jeszcze? Były w każdym domu. Nie
dołączyłam, bo miałam jakieś pięć lat, ale nie pamiętam, żeby ktoś, oddychając
niczym byk na widok czerwonej płachty, dzwonił po Straż Miejską.
Coke Live Music Festival odbywał
się w Krakowie raz w roku. RAZ. Jeden jedyny wieczór. Koncerty kończyły się
jakoś po północy, ale to i tak było nie do przejścia dla okolicznych
mieszkańców. Lincz, afery, protesty i palenie czarownic. Czy jakoś tak.
Mury ruuuną, runą,
runą
Gdyby tego było mało udało mi się
niedawno zrobić wielką rozpierduchę w babcinym mieszkaniu. Remont po prostu.
Taki z kuciem betonu, zrywaniem PRL-owskiej boazerii i innymi pierdołami. Było
naprawdę głośno. Sąsiedzi (średnia wieku miliard) chcieli mnie zabić, sypali cyjanek
pod drzwi, szczuli kotami, podkładali laski pod nogi. Może bym im nawet
współczuła. Ale to był pierwszy hałas z tego mieszkania od 25 lat. Dla porównania w moim bloku mieszka
mniej więcej tylu ludzi, co chińczyków w jednej fabryce. Czyli jakieś... mnóstwo. Zawsze ktoś
wierci, rzuca wersalkami, targa tapety. Wszyscy żyją.
Oglądamy mecze tenisa, na których
Szarapowa drze mordę, jakby jej świeżą ranę zasypywalii solą. Łazimy po mieście
w słuchawkach, które pakują pierdyliard decybeli prosto do naszych uszu, strzelamy
petardami, wnosimy wuwuzele na stadiony, słuchamy teściowej, a nasz
cywilizacyjny hałas zabija ośmiornice. Dziwnym trafem, jak jakiś stary cap zatłucze
swoją żonę i dzieciaki, to zgodnie wszyscy mówią, że nic nie słyszeli. Wybiórczy ten nasz słuch.
Ale ryk dinozaura dociera,
wiadomo. Prosto do bębenków, serc i kieszeni. Upierdliwość powinna być jednym
z grzechów głównych. Każdy, kto go popełni mógłby legalnie cierpieć w piekle,
polewany żelazem przy dźwiękach młota pneumatycznego. Wiecie może, u kogo można to załatwić?
------------------------------------------------------------------------------------
Podobał Ci się ten tekst? Pokaż go znajomym:
http://afrytkidotego.blogspot.com/2015/02/gdzie-sie-wyacza-dzwiek.html
Udostępnij na Facebooku, a potem napisz do mnie na Twitterze, idź sobie kupić stopery i zostań ze mną na dłużej :)
------------------------------------------------------------------------------------
Podobał Ci się ten tekst? Pokaż go znajomym:
http://afrytkidotego.blogspot.com/2015/02/gdzie-sie-wyacza-dzwiek.html
Udostępnij na Facebooku, a potem napisz do mnie na Twitterze, idź sobie kupić stopery i zostań ze mną na dłużej :)