Poczto, pieprz się!

Pola minowe w Kambodży to wybuchowa pozostałość po Wietnamczykach i armii Czerwonych Khmerów. 4-6 mln niespodzianek zakopanych w ziemi tuż przy domach. Wychodzisz ze swojej chatki i nigdy nie wiesz, w którym momencie popełnisz błąd. Smutne, prawda? Dobrze, że w Polsce tak nie ma. Chociaż… czekaj, czekaj. Próbowałeś kiedyś pójść na pocztę? 



Nie ma gorszej instytucji niż Poczta Polska. Wiem, co chcesz powiedzieć. „Hola, hola! A Urząd Skarbowy?” – słyszę Twój pewny siebie głos. Pudło. W skarbówce zawsze jest tak samo. Mniej więcej jak wtedy, gdy pierwszy raz wróciłeś pijany do domu. Ty zapewniasz, że tylko jedno piwo, oni udają że Ci wierzą, a i tak na koniec tracisz telefon, musisz przepraszać i odchorować kaca. Z pocztą jest inaczej. Poczta daje nadzieję. Daje i niemal od razu odbiera, dlatego liczę, że będzie się w piekle poniewierać tak, jak moje paczki i listy poniewierały się przez całe lata.

Dzwoni domofon

- Dzień dobry, bo mi się tu bloczki skończyły na awizo. To ja informuję, że przesyłka będzie do odebrania na poczcie.
- ale… yyy… (ostatni raz zamurowało mnie tak chyba na matematyce w szóstej klasie) jak to awizo? Przecież ja jestem w domu!
- No wie Pani… no… to proszę przyjść po tę paczkę, do widzenia!

Otwieram skrzynkę

Banany 2,99zł/kg, nowe okna, chińczyk (tzn. menu chińskiej knajpy, a nie cały pozwijany Azjata - choć nie mam wątpliwości, że dałby radę tam wleźć) i ono… AWIZO. To znaczy chyba awizo, bo aktualnie wygląda jak świstek zmemlany przez głodnego psa. Na górze wyskrobane moje nazwisko, czcionka Doctor Script. Albo lekarze przechodzą na emeryturę i zaczynają pracować na poczcie, albo jedni i drudzy chodzili do tej samej podstawówki i tak samo bardzo nie nauczyli się, jak wyglądają litery. Nieważne, idźmy dalej. Krzyżyk wskazuje, że to coś pomiędzy listem poleconym, a przesyłką z zadeklarowaną zawartością. Trudno stwierdzić. W mojej głowie już rozegrał się skrót wydarzeń z ostatniego roku.

Błysk fotoradaru na Zakopiance, deklaracja PCC-3, pozew rozwodowy… a nie, nie mam męża. Błagam, niech to będzie jakiś spadek. Taki bez zadłużonej hipoteki. Jakaś paczuszka ze złotem. Albo chociaż diamentami. Może #DaryLosu od firmy, która kocha mojego bloga? Te myśli, to Twoje pole minowe. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.

Idę na pocztę

Nie tak od razu. Wyjście z domu wymaga najpierw wyjścia z łóżka. Potem musiałabym ściągnąć dres (wyjście w dresie z domu to wciąż jest dla mnie nieprzekraczalna granica). Gdzie ja dałam to cholerne awizo? Wiem, że gdzieś, gdzie miało nie zginąć.

Dotarłam. Za szklaną szybą, przez którą nic nie słychać naliczyłam pięć osób. Obsługuje jedna. Oczywiście ta, która najwolniej pisze na klawiaturze. Jak klepiesz więcej niż 100 znaków na minutę, to żadna poczta Cię nie przyjmie. Psucie rynku, rozumiesz. Patrzy na Ciebie, jakbyś to Ty, a nie listonosz zrobił z awizo origami. Coś tam bełkocze, ale przez szybę nie słyszysz. Na szczęście nie czujesz też jak pryska śliną. Szyby są dobre.

- Dowód!
- Proszę, tu jest moje prawo jazdy
- Mówiłam dowód!
- Ale…
- Tylko z dowodem!

I co z tego, że dwieście razy odbierałam przesyłki prawem jazdy. Czasem nawet nie na swoje nazwisko albo nie na swój adres. Akurat dziś trzeba dowód… Chyba zbrodni, bo zaraz ją zamorduję. Zwłoki wyślę Pocztą Polską - jest ogromna szansa, że same gdzieś zaginą i nawet nie będę musiała brudzić rąk ziemią.

Wracam do domu

Idę spać, bo dziś i tak nie zdążę już obrócić. Poczta jest czynna do 17, w sam raz dla ludzi pracujących… chyba nigdzie. Kobieto! Jestem blogerką, o siedemnastej to ja wstaję! Szukam dowodu przez następne cztery dni, bo gubię go i znajduję średnio trzysta razy w tygodniu. Aż w końcu mam. Mały plastik, który kolorem przypomina raczej licencję wróżki i informuje świat, że mnie żaden chłop nie chciał (bom panna), a do tego raczej nie koszykarka. Magiczna karta, która otworzy przede mną świat pocztowych przesyłek. Juhu. Bim sala bim! Abrakadabra!
Idę na pocztę

- Ale tu jest napisane, żeby odebrać do 12 stycznia. Wczoraj odesłaliśmy.
- ...

Wiesz co, poczto? Pieprz się!

Podobało się? Podziel się ze znajomymi: 
http://afrytkidotego.blogspot.com/2015/01/poczto-pieprz-sie.html