(Nie) biedny rolnik

Dopłaty z Unii, odszkodowania, strajki, a na książki dla dzieci i tak we wrześniu nie będzie.  

Rolnik to jest biedny człowiek. Zawsze mu brakuje. Zawsze jest za tanio, za drogo, za bardzo w sam raz. Niczego się mu nie opłaca, a i tak co roku sadzi. Tylko zastanówcie się, znacie jakiegoś mądrego gospodarza, który klepie biedę?

Dwa światy

"Ci ludzie muszą spłacić kredyty, kupić nawozy. Skąd mają wziąć te pieniądze?" – mówi w TVN24 strajkujący rolnik. A czy, do jasnej cholery, za mnie ktoś jakikolwiek kredyt spłaca? Czy ktokolwiek, kto nie jest rolnikiem (i ostatnio też frankobiorcą) w ogóle wpadł kiedyś na pomysł, żeby pytać skąd ma wziąć na kolejną ratę dla banku? Wydaje mi się, ale oczywiście mogę być naiwna, że takie pytanie „skąd?” i „czy?” przeciętny człowiek zadaje sobie zanim weźmie kredyt. A przynajmniej tak jest w normalnym, pozarolniczym świecie. 

W tym samym, w którym przedsiębiorca musi zapłacić ZUS, a nie KRUS, czyli jakieś trzy razy więcej niż rolnik. W świecie, w którym trzeba się ubezpieczyć, żeby za cokolwiek dostać odszkodowanie. Jak przedsiębiorcy spłonie firma, a nie miał polisy, to jest idiotą i choć wszyscy będą mu współczuć, to nikt nie sięgnie do swojego portfela. A jak rolnika dotyka susza (średnio co dwa lata), powódź (co drugie dwa lata), klęska urodzaju (raz na jakiś czas), to pierwszy płacze do kamery, że państwo nic nie robi. Nie żyjemy wyłącznie na czarnoziemach. Można więc zabezpieczyć się przed tym, co szykuje nieprzewidywalna Matka Ziemia. Tylko po co? Skoro w razie potrzeby i tak politycy przybiegną z sakiewką. A jak nie, to na barykady i palić opony!

Zablokuję, bo mam czym

Nikt nie czerpał z Unii tyle, co rolnicy. Pełnymi garściami, jak popcorn na nudnym filmie, brali dopłaty, dofinansowania, rekompensaty. Modernizowali, automatyzowali, kupowali ciągniki. I to takie, że wszystkie auta pod moim blokiem nie są tyle warte, co jedna taka rolnicza fura. Teraz tymi ciągnikami blokują drogę, po której jeżdżą zwykli ludzie. Jakby to każdy z nas był winien temu, że burak się nie idzie, a dziki rozmnożyły się trochę za bardzo.

Żal to mi może być tych, którzy teraz wylewają hektolitry mleka do własnego rowu, bo przekroczyli „kwoty mleczne”. Nie byli na tyle przekonujący, by wytłumaczyć krowie, że ma przestać być dojną mućką, bo na ten rok limity wyczerpane. To akurat jest głupota.

Cała reszta niech lepiej już zacznie odkładać pieniądze. Każdy premier/polityk, który nie ugnie się przed rolniczymi szantażystami ma mój dozgonny głos. Przedsiębiorcy jakoś nie rozkładają przed sejmem swoich kolorowych miasteczek. Choć na co dzień rząd traktuje ich jak oszustów, złodziei i mistrzów defraudacji, wymyślając kolejne przepisy, które naprawdę utrudniają im życie. Niestety żaden normalny przedsiębiorca nie ma czasu pomyśleć o strajku. A co dopiero rozkładać namiotu...

A rolnikom ile by nie dać, to we wrześniu i tak na książki dla dzieci braknie. Zawsze brakuje.