Czyli najgorsze miejsca na urlop.
Jeśli zastanawiasz się, gdzie chciałbyś wyjechać, to od razu
skreśl te miejsca. Wszystkie z nich odwiedziłam i wszystkich żałuję. Może
niektóre z nich są typowymi „must see”, więc trzeba by zagryźć zęby i zobaczyć, ale nie dajcie się. Szkoda urlopu na zwykłe odhaczanie.
1. Giza (Egipt)
Bezkresna pustynia, karawany, piach, piach i
jeszcze raz piach. Pudło. Asfaltowa droga, niedokończone budynki w zasięgu
wzroku, bezzębni Arabowie wpychający się na zdjęcia. Welcome in Egypt, my
friend! Nawet mam gdzieś takie zdjęcie, na którym piramidy tworzą drugi plan, a
z przodu rosną drzewa. Tak, takie zielone. Słabo się to wpisuje w opowieść o
Tutenchamonie i Nefretete. Idźmy dalej. Oczywiście na piramidy nie można włazić,
co akurat jest zrozumiałe, ale za to można wejść do ich wnętrza. Atrakcja roku.
Serio. Nic tam nie ma. Było, ale ukradli. Było, ale nie ma. Było, ale musicie
sobie wyobrazić. Ten dollar, my friend. Senkju.
2. Zakopane (Polska)
Kocham Tatry, ale nic mnie do nich nie
zniechęca tak, jak Zakopane. W długie weekendy, wakacje i ferie przetacza się
tam tyle ludzi, co na otwarciu nowego hipermarketu. I w sumie podobnie się
zachowują. Dobrego jedzenia można szukać godzinami, a większość lokali zamyka
się bardzo wcześnie. Więc zamiast jeść barana przy kominku, kończysz w
wynajętym pokoiku. Kucasz w kącie z grzałką, by ostatecznie pijąc Serową z
grzankami Knorra obiecać sobie, że następnym razem to już na pewno w Alpy.
3.Wenecja (Włochy)
Wyobraź sobie miejsce, które pachnie jak
siłownia dla szczurów. Smród potu i kanałów. Mniej więcej tak pamiętam Wenecję,
miasto polecane na romantyczny weekend i oświadczyny. Jeśli dziewczyna tam
powie przedsakramentalne „Tak”, to bierz ją za żonę jak najszybciej. Porozrzucane
skarpetki nie będą źródłem konfliktu, a wspomnieniem włoskiego miasta miłości.
Mogę zrozumieć, że najbardziej znaną wenecką pamiątką są maski, ale wciąż nie pojmuję,
dlaczego nie gazowe. Do tego tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy, gondolowe korki
i gondolierzy śpiewający Volareeee zupełnie poza rytmem. Kiedy byłam dzieckiem przeszkadzała
mi tam jeszcze jedna rzecz. Mówiłam, że to miasto jest głupie, bo wszechobecna
nierówna kostka i bardzo wąskie uliczki uniemożliwiają jeżdżenie na rolkach. Jakby
to ująć… Mam nadzieję, że już dorośliście na tyle, że nie będzie Wam to aż tak
doskwierać.
4. Wodospady (prawie wszędzie)
Nie wiem jak tam bardzo oblegana
Niagara czy wodospady Wiktorii, ale dotąd jedyne jakie nie były dla mnie rozczarowaniem,
to wenezuelskie cudeńka z Parku Canaiama i Salto Angel. Niestety nie każdy kraj
ma takie perełki, a prawie każdy chciałby mieć. Polecano mi więc wodospady w
Tunezji i Maroku (choć to raczej pustynne kraje) i zawsze prowokowały co
najwyżej moje prychnięcie. Nie dajcie się wkręcić, trochę wody kapiącej ze
skały – nawet jeśli ta według tambylców przypomina orła/kobietę/koronę - to nie
wodospad. Tak, jeśli ze skały skaczą dzieci, to dalej niczego nie zmienia. Wyjątkiem
są te, do których można wejść niczym Pocahontas na schadzce z Johnem Smithem. Inaczej
będziecie rozczarowani.
5. Bodrum (Turcja)
Miejsce usilnie wpychane polskim turystom
przez większość biur podróży. Marzą Ci
się tańce brzucha, szorowanie pleców w Hammamie i zakupy na Wielkim Bazarze w
Stambule? Zapomnij. Bodrum, choć terytorialnie znajduje się w
poludniowo-wschodniej Turcji, w rzeczywistości oferuje totalnie grecką
atmosferę. Białe budynki może pasują do karnacji ludzi z nowego turnusu, ale
nijak mają się do tureckiego klimatu. Mniej i bardziej luksusowe jachty
zacumowane w porcie znacznie odbiegają od wyobrażenia o osmańskich statkach pełnych
skarbów, a wiele dyskotek mogłoby śmiało konkurować z Ibizą. Na szczęście
zamiast Metaxy wciąż popularniejsza jest Rakija, a kebaba nie wyparł gyros.
Jeszcze. A i uważajcie na wszystkie „katamaran party”. Śliczne tancerki z
pokaźnymi, nieosłoniętymi biustami często posiadają nie tylko jabłko Adama, ale
też niespodziankę w spodniach. I nie, nie jest to chałwa, chociaż też można chapnąć.
Pięć miejsc to pewnie tylko wierzchołek góry lodowej, a ja,
niczym niezatapialny Titanic nieraz jeszcze skończę na dnie morza, pędząc w poszukiwaniu
przygody. Jeśli widzieliście już jakieś miejsce, na które szkoda pieniędzy,
dajcie mi znać. Kupię sobie nowe buty zamiast pieklić się w tłumie.
Podobało się? Pokaż ten tekst znajomym:
http://afrytkidotego.blogspot.com/2015/01/wakacje-w-piekle.html
Podobało się? Pokaż ten tekst znajomym:
http://afrytkidotego.blogspot.com/2015/01/wakacje-w-piekle.html