W rzeczywistości o losie wielu blogerów decyduje przypadek. Jeden wpis, złoty strzał i pieprzony fart. Nagle, niespodziewanie ktoś, kto ma dużo znajomych udostępnia Twój tekst na Facebooku. Im się jakimś cudem spodobał i teraz już poszło, pękło. Lajki sypią się jak piasek do butów, gdy spacerujesz po plaży w swoich nowych Airmax'ach. Przybywa odsłon, lawina ruszyła. Co zrobić, żeby ci ludzie odwiedzili Cię jeszcze kiedyś? Rób swoje.
1. Pisz - nie wystarczy udostępnić mieszkania, żeby zrobić świetną imprezę. To znaczy może wystarczy, jeśli masz przyjaciół jak z Beverly Hill 90210, którzy podjadą limuzynami, zamówią catering i przytaszczą ze sobą czerwone kubki - najlepiej od razu wypełnione alkoholem. Gościom musisz coś zaoferować. Poczęstować wódką, wysypać krakersy. Jeśli sprawdzisz się jako gospodarz, zapewnisz rozrywkę i staniesz się lwem salonowym, to przez następne stulecie ludzie będą chcieli do Ciebie wrócić. Z blogiem jest tak samo. Jeśli wejdą tu i zobaczą tylko posprzątane lokum (czyli minimalistyczny, czysty szablon), to może i będzie to dobry początek. Ale żeby zostali trzeba im coś podać. Traktuj pisanie jak polewanie alkoholu. Ktoś na imprezie musi pilnować, żeby szkło nie wyschło. I pamiętaj, tu nie Warszawa - tu się wódki nie zakręca.
2. Kup sobie psa/kota - nic tak nie działa na czytelników, jak regularnie, niby spontanicznie fotki zwierzaków. Wrzucaj je na Instagrama, fanpage'a, opowiadaj o swoim pupilu, który jest najlepszy na świecie. Rozejrzyj się wśród najpopularniejszych blogerów - każdy z nich, prędzej czy później, zorganizował sobie zwierzaka. Kotki i pieski nie bez powodu od lat są hitem internetu. Przemyśl to. Niestety jedynym zwierzęciem, jakie w tej chwili posiadam jest martwa świnia w lodówce. Nie ma jeszcze imienia, ale możemy nad tym popracować.
3. Klnij - soczyście i dużo. To dodaje wyrazistości. Nawet jeśli na codzień jesteś delikatną baletnicą, a szczytem Twoich możliwości jest "na rany koguta!" albo "kurcza felek!", to pamiętaj, że papier/ekran wszystko przyjmie. Szukaj inspiracji u budowlańców/polityków. Połowa czytelników dzięki temu utożsami się z Tobą. Druga połowa się zbulwersuje i wyrazi to w komentarzu. Tak czy tak, efekt osiągnięty. Bez tego, to najwyżej tajny pamiętnik, a nie popularny blog będzie.
4. Stwórz siebie od nowa - w rzeczywistości możesz być duszą towarzystwa, szkolnym błaznem czy pracownikiem roku. Jednak nowy czytelnik na blogu nie ma o tym pojęcia. Musisz się zaprezentować z najlepszej strony. Co nie znaczy, że powinieneś powiedzieć o sobie wszystko. Blog to trochę argentyński serial - ciągnie się często w nieskończoność, ale utrzymuje widzów przez zmieniające się, często nieprawdopodobne wątki. Zastanów się, czy Twoje życie nie jest właśnie takie? Zrób z siebie serial - tylko taki, który pokochają miliony. Zamiast Ridge'a Forrestera i Hanki Mostowiak pokaż nam Gregory House'a albo Hanka Moody'ego polskiej blogosfery.
5. Nie daj sobie wejść na głowę - nie rób wszystkiego pod innych ludzi. Nie daj się obrażać, ale pozwól na konstruktywną krytykę. Jest różnica między komentarzem, w którym ktoś pisze, że przegapiłeś i przywaliłeś błędem ortograficznym w słowie grzegrz, gżegrz, grzegżółka (wrrr... jak się pisze gżegżółka?), a trollem, który pisze "jesteś pedałem i masz pryszcze". Nie zastanawiaj się, o czym ludzie chcieliby przeczytać. Szybko wyczują fałsz. Nie zakładaj bloga, jeśli chcesz na nim tylko zarobić.
A jeśli jesteś kobietą to zawsze możesz pokazać nagie piersi. Tylko nie wiem, czy komentarze podlane śliną, to to o czym marzysz.