Popularność w internecie zdobywa się banalnie prosto. Trzeba tworzyć ambitne, rzeczowe treści. Pisać regularnie, najlepiej codziennie. Prowadzić konta we wszystkich serwisach społecznościowych. Całować po stopach swoich czytelników, pokazać cycki, wzbudzać zazdrość. Dobra żartowałam - to wszystko powyżej, to nie prawda.
Ktoś, kto nigdy nie zadał sobie pytania "jak złożyć meble z Ikei?" niech pierwszy rzuci instrukcją. Najlepiej we mnie. I młotek też rzućcie. Byle celnie.
Jesteś dzieckiem, wyobraź to sobie. Bezkarnie ślinisz się w nocy, bekasz ku uciesze wszystkich zebranych, a gwiazdka nie kojarzy Ci się jeszcze z pytaniami "to wychodzisz wreszcie za mąż?". Przetrwałeś dwie zupy, zjadłeś aż całe uszko, a karpia ze względu na ości Ci odpuścili. Dochodzi do rozpakowywania prezentów. Myślisz o tej świetnej, interaktywnej zabawce, która się tam kryje.
Kojarzycie to uczucie, gdy człowiek gdzieś wchodzi, a w tle cykanie świerszczy i przewalające się krzaki? No to cześć, tak się czuję. Rany... Jak można pisać pierwszy post na blogu? Powinnam ominąć ten niepotrzebny wstęp i od razu zacząć pisać co myślę. Podobno jednak zawsze, w nowym towarzystwie, należy się przedstawić.